Temat alkoholu jest stary jak świat. Warto podkreślić, że był on dostępny dla ludzi od zawsze. Co więcej, sam alkohol popularny był nawet wśród żołnierzy. I miał w tym swój cel. Spełniał on bowiem kilka istotnych funkcji, na przykład: gasił pragnienie, dodawał odwagi walczącym oraz pomocny był podczas różnych kontuzji, jako środek do uśmierzania bólu. Dziś sprawdzamy, jak kwestia alkoholu wyglądała w polskim wojsku, a samo spożywanie alkoholu, trzeba to podkreślić, jest znaczne.

Piwo, wino, wódka – dla każdego coś dobrego

Jednym z najbardziej popularnych trunków w Polsce od zawsze było piwo. Nie bez powodu, było to od zawsze jeden z tańszych trunków. Słabej jakości piwa produkowane w browarach folwarcznych – mielcuchach. Z kolei to lepsze można było nabyć w miastach. Zamożniejsi żołnierze pili wino lub trunki zagraniczne. Nie zabrakło również wódki. Miała swoich zwolenników, nie tylko ze względu na cenę, ale także na szybkie działanie. Pito również wódki gatunkowe, takie jak anyżówka, owocowa, kminkówka. Żołnierze byli na tyle sprytni i zaradni, że potrafili w warunkach obozowych pędzić gorzałkę na własny użytek. Tak to wyglądało w czasach średniowiecza. Alkohol w dużej ilości zawsze miał negatywne skutki, co odbijało się na wojsku. Do takich skutków należy zaliczyć między innymi: rozprężenie w oddziałach, brak dyscypliny, upadek morale, klęski na polu bitwy.

Negatywne skutki picia alkoholu na polu bitwy

Negatywnych przykładów picia alkoholu podczas bitew nie trzeba daleko szukać. Już w czasie potopu szwedzkiego było kilka takich interesujących epizodów. Pod Ujściem w 1655 roku feldmarszałek Arvid Wittenberg zorganizował bogatą ucztę, która skierowana była dla szlachty wielkopolskiej. Tak naprawdę taka decyzja była potraktowana względami propagandowymi. Całe spotkanie ukazano jako to, że Szwedzi przychodzą do swych nowych poddanych nie w celu podboju, a pokojowej zmiany rządów w państwie. Wielkopolanie nastawieni pacyfistycznie znaleźli w tym dobry argument, aby chwilowo zaprzestać działań wojennych. Finalnie wyglądało to tak, że po tym spotkaniu miejscowości w Polsce poddawały się w ręce Szwedów bez żadnych walk. Kolejny epizod miał miejsce w sierpniu 1656 roku pod Trzemesznem. Żołnierze szwedzcy przed pojedynkiem chwili dodać sobie nieco odwagi za pomocą alkoholu. Udało im się wygrać, jednak ich libacja alkoholowa nie zakończyła się na tym etapie. Następny atak doprowadził do rozgromienia pijanych Szwedów.